Zaćmienie
Ll5xxsP.jpg

20/3/2015

Dziś z innej dziedziny. Będzie o sztuce patrzenia. I dostrzegania. Jak wiecie Matka Natura urządziłam nam niezwykłe widowisko: częściowe zaćmienie Słońca. To niezbyt łatwe do zaobserwowania widowisko: wiadomo, retinopatia słoneczna to ciężka choroba. Ciekawe mam życie. tyle było w jego czasie różnych zaćmień, koniunkcji i w ogóle, że postanowiłam jeszcze coś takiego przed śmiercią sfotografować. I udało się. Zmarzłam trochę, bo gdy słońce się skryło, zrobiło się naprawdę zimno. Ale było warto. Mam fotki z całego zaćmienia - od pierwszych minut do samego końca. Wrzuciłem je na Imgur, żeby były dostępne dla każdego - może kogoś to zainteresuje. Obok ten sam album, wklejony.

Dla porządku dodam, że zdjęcia robione Nikonem D80 z kitowym obiektywem i filtrem infrared, przy balansie bieli ustawionym na zieleń.

Ale miało być o patrzeniu. Kiedy tak dwie godziny stałam podmarzając, podeszło do mnie kilka osób, żeby zapytać, czy coś widać. Niektóre nawet cieszyły się, że mogą zobaczyć zaćmienie tak dobrze, bo przez ten filtr słońce widać dobrze, choć jest czerwone, a nie białe jak na zdjęciach obok.
Najciekawsze były… kobiety! kilku panów mnie też zaczepiło, ale raczej nie chcieli spojrzeć przez wizjer. A kobiety owszem, nawet się cieszyły, że załapały się na taką okazję.

A potem podszedł jakiś facet i zaczął gadać straszne głupoty. Że to planeta Wenus zasłania Słońce, bo jest najbliżej Słońca, i że na całym mieście widać kobiety oglądające zaćmienie. I spytał mnie, dlaczego kobiety chcą oglądać zaćmienie.

A ja, choć natręt był wkurzający, pomyślałam, że może to rzeczywiście coś znaczy. Może jest w nich odrobinę więcej ciekawości świata właśnie dlatego, że przez wieki chodziły po Ziemi nie mając czasu, lub okazji, spojrzeć - i PATRZEĆ - na niebo.